Podaje tutaj fragmenty z jego opowiesci z zycia w Irlandii:
Pablo wrote:bylem z kumplem na budowie na krotki okres, no i kurde na poczatku to nam kazali dzwigac 50-kilowe wory i jeszcze nas zjebali ze tylko po jednym nosimy.
potem byly jaja bo kazali nam cement zrobic a my w zyciu cementu nie robilismy i nie wiedzielismy ile tam czego trzeba wsypac no i do kolegi ktory na rusztowaniu na 8 pietrze robil krzyczymy jak cement rozrobic a ze na budowie masa polakow to wszyscy w smiech. tylko kierownik irlandczyk nie wiedzial o co chodzi i pozniej nas opiedolil ze dezorganizujemy prace i wyslal nas do rozpakowywania dostawy.
Pablo wrote:pozniej styropian nosilizmy na 6 pietro rusztowania i nagle kurcze taki zapach powial palonego ziola ze nas troche tak zbilo z tropu. wychylamy sie zza winkla a tam 3 irysow udupconych jak nie wiem przypala blancika
Pablo wrote:budynek na ktorym robilismy jest zaraz obok drugiego gdzie juz ludziska mieszkaja i pod wieczor zauwazylismy ze na jednym pietrze jakas laska rozbiera sie do kapieli czy cholera wie czego. Kurde jeden chłop zucil tylko haslo "piersi na horyzoncie", pietro 4, zaraz wszyscy zeby byl lepszy widok rozcinaja siatke ochronna na rusztowaniu i glowy na zewnatrz zeby lepszy widok byl
zeby bylo smiesznie kierownik zielony nie wie co sie dzieje to opierniczyl mnie i kolege
Pablo wrote:raz w lidlu poszlismy na zakupy i przy kasie tak zobaczylismy chinka kasjerka b. ladna i kumpel zaczyna nawijac co by to z nia zrobil ogolnie mocny dialog mielismy. kurcze my tak naiwijamy a kasjerka w miedzyczasie podliczyla nam zakupy i po polsku 10,38euro prosze
Pablo wrote:a wlasnie raz na chacie z kolesiem z ktorym mieszkam mielismy koncowe ziola no i skrecilismy blancika i na stole postawilismy i czekamy na 3 kolege co z pracy jeszcze nie wrocil. ale tak nas wzielo ze mowimy do tego czasu zdazymy kupicno ipo blancie bylo. kurcze na nasze nieszczescie w niedziele interes raczej kiepsko sie krecil i ziola nie dosatalismy. zrobilismy mala improwizacje i skrecilismy blancika z odrobiny ziola prowansalskiego i itp. blunt jak blunt tyle ze zamiat wesolego ziola bylo ziolo prowansalskie. jak kolega przyszedl to my z powaznymi minami podajemy mu, on rozpala, zaciaga sie i po chwili rogal na twarzy i tekst, ''cholernie mocny strzal to byl''
jak ise latwo domyslic nie wyrobilismy i rozplakalismy sie na ziemi ze smiechu
Pablo wrote:bylismy w jakims urzedzie po papiery i z kumplem wchodzimy a tam za lada czarny jegomosc siedzi
kumpel po polskiemu ''murzyn w garniturze'' i cos tam jeszcze, a na to koles wstaje, podchodzi do nas (a cholera wielki byl ) i z takim zajebistym wyrazem twarzy i palcem skierowanym na nas mowi po polsku ''i do tego ze Szczecina''


