Ale od początku...
Pamiętamy wszyscy czasy, kiedy to widok całkowicie pomalowanej armii robił wrażenie, nieważne w sumie, na jakim poziomie, ważne, że każdy model miał swoje barwy i całość była w jednym (choć nie zawsze) klimacie. I dalej - z czasem zaczęły się pojawiać dodatkowe wymagania i punkty regulaminowe turniejów, konwentów i innych tego typu imprez. Z początku było to tylko na turniejach typu "master", obecnie można się z takim podpunktem spotkać znacznie częściej. Oczywiście zdarza się nie raz i nie dwa, że figurki graczy nie są pomalowane do końca (czyt, cała armia), a także używane są modele zastępcze... to oczywiście zależy też od innych czynników (często od najważniejszego - pieniędzy).
I w trakcie tych "przemian obyczajowych" zauważyłem tendencję (zwyżkową, trwa cały czas) dotyczącą malowania armii przynajmniej trzema kolorami (regulamin). I to do niedawna było nazywane "tabletopem", czyli w wolnym tłumaczeniu "stołowym poziomem", a znaczyło to tyle samo, co figurki pomalowane "do grania"... a jak jest dziś?
W sumie powiem Wam, że gdzieś ta granica się zatarła, głównie z powodu coraz większej liczby osób, które się po prostu biorą za malowanie i chcą, żeby ich figurki wyglądały po prostu ładnie, żeby się dobrze prezentowały na stole podczas grania, no i w końcu dla samej przyjemności i satysfakcji. Niektórzy tak do tego podchodzą (i chwała im za to, bo to bardzo sympatyczna część naszego hobby), ale zauważyłem też (przy komentowaniu figurek na forach), że są też osoby, które traktują malowanie armii jako "zło konieczne" i to bynajmniej nie ze względu na brak chęci do malowania, czy też talentu i umiejętności, ale głównie ze względu na swoistą "presję", jaką wywierają na nich wymogi turniejowe i... społeczne... tak też bym to ujął, bo ileż to razy w galerii, podczas prezentowania swoich dzieł, autorzy zaczynają post od słów: "nie bijcie, to tylko tabletop", "nic cudownego, ale mi się podobają"... to już nawet nie wygląda jak skromność, ale zwykłe psychiczne "zabezpieczanie się" przed ostrą krytyką, którą nie każdy może znieść (a że słuchać ciężko i konstruktywnie krytykować to inna sprawa, tego się trzeba nauczyć i wiedzieć, o czym się mówi...). Do czego zmierzam: otóż chodzi mi o to, że każdy poziom wykonania modelu jest dobry, bo każdy w jego pomalowanie włożył maksimum wysiłku i umiejętności, a że jedni grają w nogę, inni są dobrzy z matmy, a jeszcze inni malują figurki, to co innego... brakuje życzliwości dla takich osób, które widząc figurki w galeriach, popadają w kompleksy... a po co to komu? Wiadomo, że są malarze, którzy potrafią malować i jeśli oni mają swoją armię "do grania", to wszyscy wiemy, o co chodzi, bo to czasówka, bo to na szybko itd., a przecież ten ktoś umie świetnie malować. A początkujący hobbyści często czekają na słowa otuchy i pomoc, dzięki którym mogą się tylko rozwijać. Jakość malowania na początku nie jest oszałamiająca, ale przecież czy my zaczynaliśmy inaczej? Krzywa kreska, plama farby i już "awantura"... oczywiście widzę, gdzie poziom krytyki jest wysoki i każdy służy pomocą, ciepłym słowem i poparciem dla tych, którzy MAJĄ ODWAGĘ się pokazać... i to nie tylko na forum... a jak tego zabraknie, to dobrze zapowiadający się pasjonaci i kolejne "bratnie dusze" pochowają się po domach i stracą chęć do tego hobby.
Czym więc dziś jest malowanie "do grania"? Uważam, że 3 kolory to minimum ustalone przez organizatorów po to, żeby ludzie po prostu mieli pomalowane armie i dla samej przyjemności i radości z grania oraz żeby lepiej się czuli przy stole, grając takimi modelami... a malarze mają jak gdyby inne postrzeganie poziomów malarskich ze względu na swoje umiejętności, świadomość swoich możliwości itp. I kiedy ktoś pomaluje figurki najlepiej jak umie, a widać, że jest tam, powiedzmy, 5-6 kolorów, trochę "suchego pędzla", krawędzie podciągnięte, to przy opinii "tabletop" następuje agresywna reakcja... uważam, że 3 kolory, a poziom "tabletop", to już nie to samo, ogólny poziom malowania podniósł się, często też figurki pomalowane "na stół" są po prostu bardzo dobre. Kiedyś armia miała służyć do grania i z tego względu malowanie było niestaranne i mało efektowne, bo niewiele się uwagi do tego przywiązywało, bo mogą się zniszczyć itd., a ludzie i tak figurek nie szanują - oczywiście nie wszyscy ... a dziś? Dziś istnieje dość niezdrowa rywalizacja (albo to mi się tak wydaje), żeby mieć lepiej pomalowaną armię... a przecież zabija się hobby i całą ideę naszej pasji... a nie tędy droga, owszem, to cieszy oko i motywuje ludzi do zajęcia się tym aspektem grania i kolekcjonowania armii, ale przecież nie może to być głównym wyznacznikiem i sensem tej zabawy. I nie każdy też po prostu lubi malować, zleca to innym.
A trzema kolorami nikt już nie chce mieć pomalowanych figurek, po prostu poziom "tabletop" to już wyżej podniesiona poprzeczka. Nawet w cennikach studiów malarskich istnieją takie poziomy, jak "basic" i "standard"... i czym one się różnią? Ano właśnie tym, o czym tu pisałem, uważam, że dobrze się dzieje, ale dobrze by było, żeby ludzie szli razem z tym i widzieli, jak się to wszystko zmienia. Po prostu obserwując stoły doszedłem do wniosku, że jest coraz lepiej, naprawdę można sobie pooglądać figurki ładnie pomalowane, ale tych 3-kolorowych już jest naprawdę mało, więc teraz "tabletop" jest pojęciem "zaktualizowanym" i nie ma co się z tego powodu obrażać... wpadła mi taka myśl nawet do głowy, żeby kiedyś czasem nie było tak, że każdy model z osobna mógłby zająć miejsce w pierwszej "8" w konkursie malarskim... dlatego doceniam i szanuję wszystkich, którzy malują figurki i robią to z pasją i najlepiej, jak umieją, ale porównując ich efekty, do tego, co się widzi na stołach, nikt nie ma zamiaru zaniżać ich prawdziwej wartości... kiedyś taka amia się wyróżniała, dzisiaj wszyscy dążą do "nowego tabletopu" i nie jest to ujmujące w czymkolwiek i komukolwiek określenie...
Uff... chyba wystarczy

Pozdrawiam
Sławol