Wreszcie przebrnąlem przynajmniej pobieżnie przez cały temat i mam kilka przemyśleń.
Od razu zaznaczam, że raczej piszę z perspektywy gracza, niż malarza, ale powoli przestawiam się na to drugie.
Wiele zostało tu napisane o technicznej stronie konkursów. Moim zdaniem (opieram się na SoD i dwóch edycjach Hussarów) już jest bardzo dobrze i niewiele da sie w tej materii poprawić. Przedstawiane tu pomysły są niekiedy bardzo ambitne i inspirowane wielkimi europejskimi konkursami (i bardzo dobrze - jak już się wzorować, to na najlepszych), ale zauważmy, że te konkursy wyrobiły już sobię renomę, na każdym jest setki prac i dla tego nie ma np. problemów z obstawianiem kategorii, co jest wałkowane przez ostatnie strony.
Ważne słowa napisał tu Mahon (niestety zaginęły w wartkim nurcie dyskusji):
mahon wrote:
7. O parciu na frekwencję nie myślałbym w kategoriach "a co wy tak walczycie o tę frekwencję, jest już przecież dobrze", ale raczej jako o aktywizacji środowiska. Nie chodziłoby mi o to jak zmusić ludzi do przyjazdu i startowania, ale raczej o szersze zjawisko - popularyzację malowania jako samodzielnego hobby, zachęcanie ludzi do pojawiania się na imprezach, do integracji, do spotkań. niekoniecznie do konkursów. ten dopływ świeżej krwi jest bardzo ważny dla całego środowiska malarskiego, bo bez niego niedługo będziemy kisić się ciągle w tym samym sosie.
Podobnie był z niemiecką reprezentacją piłkarską. Parę lat temu odeszły stare gwiazdy, reprezentacja przeżywała regres, to zainwestowano wielkie pieniądze w szkolenie młodzików i jakie są teraz efekty!
Zmierzam do tego, że powinniśmy propagować malowanie figsów jako hobby przez rozwijanie młodych talentów. Ktoś coś przebąkiwał o pokazach w galeriach, ale coś takiego ciężko by przez ochotników zorganizować. Po za tym postawcie się na miejscu oglądających. Przecież to dla nich jak kolejne stoisko reklamowe (czyli raczej omijamy).
Myślałbym coś bardziej w kierunku nauk malowania może w sklepach (w Altdorfie w Wa-wie coś takiego podobno działa), może w klubach gier bitewnych, może jakieś spotkania malarskie (są jakieś dwa tematy na forum o spotkaniach w Warszawie i Poznaniu - nie wiem na czym to tam polega, ale brzmi ciekawie). Chętnie bym się wybrał na coś takiego u mnie w mieście. Słowem rozwijałbym malowanie u osób, które złapały już figurkowego bakcyla.
Narzekano, że w tym roku na huzarze było tylko o kilka prac więcej, niż w roku poprzednim, ale 90% przewidywanych osób była i się wystawiła, więc IMO problem tkwi w tym, że to hobby jest jeszcze u nas undergroundowe. Trzeba wyjść z cienia.