odbieram ją również stricte akademicko i przy okazji subiektywnie.
Ania mówi, że nie widzi co jest nie tak i prosi o wyjaśnienie.
Maru mówi, że jego zdaniem kompozycyjnie coś jest nie tak i próbuje wyjaśnić.
wydaje mi się, że jesteśmy tu w miejscu, gdzie rozmawiając na podstawie zdjęć i przez internet nie jesteśmy w stanie ruszyć za bardzo techniki malarskiej, poza tym na pewnym poziomie kompozycja i powiedzmy (nieco szumnie) "walory artystyczne" zaczynają być na tyle istotne, że warto o nich mówić. wszyscy czytelnicy na tym zyskują.
myślę, że tu nakłądają się na siebie dwie sprawy:Maru wrote:na obrazie zaprezentowanym przez Tule na wycinku czy nie na wycinku od razu wiadomo że chodzi o łódź
(...)
w twojej pracy pt "kibekek" (cy jakoś tak .. mogłem przekręcić nazwę ) pierwszym co zauważyłem był kibelek - a dopiero potem sie skapnąłem że tam jest model - obydwa elementy były tak samo "ciepłe" i tak samo intensywne
1. inaczej odbiera się pracę trójwymiarową, a inaczej jej płaską reprezentację (zdjęcie). trochę to jak z malarstwem impresjonistów, którego żadne reprodukcje nie mogą wiernie oddać i człowiek na żywo oglądając stwierdza "ach, to tak to wygląda!"
figurki można malować pod kątem zdjęcia (nawet nie malować ich od tyłu ^^) i z założeniem, że celem będzie prezentacja fotki.
można je też malować jako trójwymiarowe obiekty, które w ten sposób mają być odbierane. niestety tego typu prace radykalnie inaczej odbiera się na fotkach. czasem sam się na tym łapię, że na fotce lepiej wygląda płaski, oldschoolowy model, niż nowoczesna bardzo dynamiczna i przestrzenna postać, którą nie wiadomo jak w ogóle sfotografować...
2. zażegnać ten problem braku jednoznacznego focusa można by planując z góry całą pracę, a nie improwizując. ogranicza to swobodę twórczą i "radosną twórczość", ale pozwala na lepsze stworzenie przemyślanej i zaplanowanej całości/kompozycji.
czyż nie jest to typowe dla wielu malarzy obrazów, że często zaczynają od szkicu - coćby ołówkowego, potem z grubsza nakładają farbami ogólny zarys plam, kształtów, świateł - tym samym tworząc zarys kompozycji, sprawdzając jej spójność i konsekwencję. po prostu: planując. dopiero potem dopracowują technicznie obraz.
jeszcze w dzieciństwie naoglądałem się sporo takich "studiów do obrazu", i "szkiców" paru autorów. wtedy nie mogłem sie nadziwić po co mi ktoś w albumach pokazuje takie nieczytelne brzydactwa. później zrozumiałem jak ładnie obrazowały one przebieg procesu tworzenia.
Aniu, wiele z twoich prac zbliża się swoim charakterem do malarstwa takiego "obrazowego". Nie wiem jak to nazwać - ale chodzi mi o to, że często bliżej twoim pracom do takiego malarstwa niż do modelarstwa. Nie techniką, nie jakością, nie walorami artystycznymi czy ceną. Ale tym, o czym często bywała mowa w komentarzach do prezentowanych prac i o czym sama często mówisz - że dla ciebie ważniejsza jest atmosfera sceny/modelu, historia, klimat, niż techniczny walor (który jest bardzo ważny dla Bohuna, który sam napisał, że na tym punkcie jest zboczony).
Dlatego myślę, że chyba podobnie też trzeba o niektórych aspektach takiego malowania myśleć.
A wracając do tej konkretnie pracy, to myślę, że ona jest taka w pół drogi między malarstwem a modelarstwem (może baedziej: makieciarstwem?). Typowe prace modelarskie nie mają tak silnego nacisku na pracę światłem, na atmosferę. One po prostu odwzorowują scenkę, zwykle z zamiarem wiernego odwzorowania. Malarstwo (to od obrazów) często poświęca realizm dla dramatyzmu, wyrazu, ekspresji, emocji, itd.
A tu jest trochę tego i trochę tego.
I do tego jeszcze w trójwymiarze, który forumowicze widzą jednak na płasko.
Kto zrozumiał ten zrozumiał, reszcie mogę zafundować lekcje wyrównawcze z rozumienia mojego bełkotu